piątek, 31 sierpnia 2012

Huśtaweczka

Ave rybaszki! :)

Dawno mnie nie było, jednak rozumiecie - wakacje, czas ucieka między palcami, wszystko dzieje się tak szybko! Za dużo,by opowiadać, naprawdę. Jednak może uchylę Wam rąbka tajemnicy - te wakacje zostaną niezapomniane! 


Jako, że ostatnio było dość radośnie, dzisiaj może pójdziemy w trochę bardziej poważne tony? To tak, jakby poprzednia wypowiedź była zielona jak majowa trawa, a dzisiejsza brązowa jak pień dębu. Wchodzicie w to? 
Albo nie, lepiej nie. Zróbmy coś radosnego. Uśmiechnijmy się. Wiecie, jak oszukać umysł, kiedy jest się smutnym? Trzeba się uśmiechnąć. Na prawdę pomaga. Tylko czasami trudno się uśmiechać. Ale, ale! Jeśli ktoś chce, to potrafi. Twardą trzeba być, prawda, rybaszki? 
Ale wiecie, co jest najgorsze, gdy ma się doła? To, ze na nic nie ma się ochoty, a najbardziej to człowiek nie chce spróbować poprawić sobie humoru, bo w głowie pojawia się myśl "po co?"
Jednak nie martwcie się, nie mam depresji, spokojnie. Po prostu, niczym rasowa kobieta huśtawki nastroju przeżywam regularnie parę razy dziennie. 
Usłyszałam dzisiaj w telewizji przyjemne zdanie - to dziwne, bo uważam telewizję za wielki śmietnik ludzkiej głupoty. Jednak nawet w śmietniku, niczym w lumpeksie można znaleźć perełki. Nie przytoczę całego zdania, ale urywek brzmiał mniej więcej tak "sprawi, że zwrot słaba kobieta będzie oksymoronem". No ba! Czyż to nie brzmi pokrzepiająco? Ten zwrot już jest oksymoronem, jeśli chodzi o psychikę - takie przynajmniej jest moje zdanie. 

Ciężko mi się skupić, gdyż aktualnie słucham piosenki "Włosy" Elektrycznych Gitar, znacie? W każdym razie piosenki nie wyłączę, bo wolę myśleć chaotycznie, niż logicznie. Wiedziałyście, że zwrot "w każdym bądź razie" jest nie poprawny? Używałam go przez długi czas, i gdy się o tym dowiedziałam sadziłam, że nie dam rady się przestawić na poprawną formę, lecz o dziwo, poszło dość łatwo. Zwracacie uwagę na takie duperele? Na stylistykę? Czy tylko ja mam tak poprzewracane w mym humanistyczno-artystycznym łbie? Ach, i od razu uprzedzam, że notki piszę ot tak, nie sprawdzam ich poprawności, nie czytam ich dwa czy trzy razy próbując wychwycić błędy, które popełniłam (a takie na pewno są) jak to robię przy pisaniu normalnych prac. Nie znaczy to jednak, że jestem hipokrytką, która widzi drzazgę w oku bliźniego, a belki w swoim nie dostrzega, skądże znowu. Nie moja bajka. 
Dzisiaj obie uświadomiłam, że przez to, że jestem na humanie, jako, iż rozwijam się w tym kierunku i zasady poprawnej polszczyzny powinnam mieć w małym paluszku boję się pisać. Przecież każdy mój błąd zostaje uwieczniony, niczym dusza zamknięta w zdjęciu,  więc co ja sobą tak właściwie prezentuję? Często, kiedy człowiek jest w czymś dobry, otoczenie wymaga by był coraz lepszy i lepszy. To przytłacza. Wolałabym, by nikt nie wiedział, iż lubię pisać. Takie wyjście jest o wiele łatwiejsze. Jednak proste rozwiązania często nic z sobą nie niosą. Są jak Lays'y -smaczne, do zjedzenia na szybko, od których można co najwyżej przytyć. Jaki jest sens wybierania Lays'ów, gdy można zjeść owsiankę? (Ostatnio uwielbiam owsiankę, tak apropo.)

Jej, znów się rozpisałam! Mam nadzieję, że mój wywód Was nie zabił tak jak słońce wampira, moje drogie rybaszki! 
Na zakończenie pioseneczka. Miłego słuchania.