Zapewne niektóre z Was zastanawiały się czemuż to tej okropnej Kiwoszki tak długo nie ma. Szczerze, ostatnio nawet nie miałam czasu na myslenie o blogu, a gdy czas był wene jak na złość poakowała walizki i wyjeżdżała na wakacje do Japonii mówiąc "Ja-ne, Kiwoszka-chan".
I tym oto sposobem, gdy wena tylko wróciła - nie wytzrzymałam i postanowiłam od razu ja wykorzytać.Tym oto sposobem skończyłam z zapiśnikiem na kolanach o godzinie 23.33 w miejscu, gdzie król idzie piechotą...
Swoją drogą, sama wena wymaga drobnego przedstawienia, bowiem (jeśli tego jeszcze nie wiecie) bardzo często wszystko w moim otoczeniu ulega personifikacji. Opuściła mnie jedna wena - ta do pisania, a została druga - ta od rysowania, razem z moim kotem Dovenskabem (duń. lenistwo) - całego imienia nie przytoczę, nie zrobię Wam tego, spokojnie; a także podłym chochlikiem, który właśnie z wakacji wrócił. Na czym polega zachowanie chochlika - przestawia litery, wyrazy, słowa! Wydaje mi się, że normalny człowiek nazwałby go roztrzepaniem, ja wolę Malice (duń. złośliość).
A wracając do notki właściwej - moje skarby, nie wiem, czy Wam o tym mówiłam, ale uwielbiam słuchać. I to nie tylko muzyki, ale przede wszystkim innych. Więc kochane rybaszki, powiedzcie mi, co u Was.
Czy ostatnio na waszych stołach gościłapuszysta i lekka jak alpejskie ptasie mleczko chwila radości, czy moze kawałek równie gorzkiej co przyjemnej sekundzie czekoladowego zapomnienia? Jej, skąd tyle słodyczy? To pewnie przez dietę ;). W każdym razie, rybaszki - non cum tacent, clamant, o nie! Nie krzyczcie, milcząc, lecz wyrzućcie z siebie to, co dławicie w środku!
Jejku, jakze wzniosłe orędzie wychodzi spod mego pióra... Wychodzi i lepiej, żeby poszło.
Otatnio w moim życiu ciagle się coś zmienia i dzieje, co mnie niezmiernie cieszy.Nawet wydaje mi się, że moja wypowiedź również nie kipi już entuzjazmen jak wcześniej, tylko wręcz pod jego wpływem wybucha, niczym gejzer. Jednak, to na ile trafne jest to stawierdzenie oceńcie same, rybaszki.
Motto dla Was do następnej notki:
"Amo te, ama me"... Ten, kto zna tłunaczenie dostanie ode mnie buziaka, a co mi tam.
A jeszcze jedno! Skoro już jesteśmy w temacie złośliwych duchów,pozwólcie, że przedstawię Wam Leschi, bardzo popularnego złego, ponoć jednookiego ducha lasu. Leschi bywał równie złośliwy jak mój chochlik czy kot, lecz gdy on sprowadzał ludzi na manowce, nie było odwtrotu. Ludzie gubili się w puszczy idąc za jego gwizdaniem lub śpiewem i ślad po nich ginął. Jeszcze jedno - potworek zazwyczaj przybierał formę małego, dziwnego drzewa, bądż stawał się niewidzialny. Dlatego, uważajcie! Leschi jest wśród Was (w końcu to mitologia słowiańska... ;))
Ależ TY się rozpisujesz :D jest co czytać :)
OdpowiedzUsuńwiem, co znaczy. chcę buziaka, sprzyda się.
OdpowiedzUsuńzapraszam.
bardzo ciekawe, a zdjecia sliczne:)
OdpowiedzUsuńznasz duński? :) uwielbiam koty :P
OdpowiedzUsuńOhayo imouto-chan ;-P
OdpowiedzUsuńJestem, czytam, nadrabiam zaległości... ale to już wiesz.
Leśny duch? Czemu skojarzył mi się ten dziwny jeleniopodobny Nocny Wędrowiec z Mononoke-hime? Wiem! Bo miał fajną twarz, a książę Ashitaka był słodki... zupełnie jak ten koleś dzisiaj w Galerii [rozmarzony wzrok] ^_^ Muszę się opamiętać. Chłopcy to nie bydło, chociaż ostatnio mam wrażenie, że niektórzy bardziej przypominają kozy... "wysoki jak brzoza, a głupi jak koza". Ale to już inna historia ;-) Pozdrów Dovenskaba i Molice, ale tymczasem to ja pozdrawiam Ciebie, kochana.
Ja ne! ;-**
PS: Życzę Ci jeszcze więcej weny i oczekuję tego samego ;-P
PPS: Wymyśliłam Twoją postać ^_^ zdolniacha ze mnie
Spodobało mi się to pierwsze zdjęcie :D
OdpowiedzUsuńNie obrazisz się jak je sobie przywłaszczę:D??