Kreatywności, nimfo moja, ty jesteś jak zdrowie.
Ile Cię trzeba cenić, ten tylko się dowie,
kto Cię stracił.
Czyż nie, rybaszki?
Kreatywność, inwencja twórcza, wyobraźnia jest skarbem. Jest córą bardzo kapryśną, która lubi chadzać własnymi drogami i wodzić nas za nos. Lubi znikać i pojawiać się w najmniej spodziewanym momencie. Zaskakuje nie tylko widzów, ale i same twórcę. O mojej ukochanej mogłabym pisać z patosem niczym Homer, chwalić ją i siebie niczym Horacy, przyozdobić w zwiewne słówka niczym Słowacki.
A jednak, mam wrażenie, że ona niezbyt mnie lubi. Albo raczej moją leniwość - wspomnianego wcześniej Dovenskaba. Może dlatego ostatnio tak rzadko się pojawia?
Uważam, że we wszystkim, co robimy powinniśmy wykazać choć odrobinę kreatywności, włożyć w nasze czyny trochę siebie, by były niezapomniane, charakterystyczne, po prostu nasze.
Niestety, nasz świat podający na tacy gotowe rozwiązania zabija wyobraźnię. Muzy słabną, kiedy wydadzą ostatnie tchnienie? Wolę nie wiedzieć. Coraz trudniej być kreatywnym, gdy w telewizji puszczane są seriale na miarę amerykańskich komedii, gdy schemat schemat schematem pogania, gdy wszystko i wszystkich się uprzedmiotawia, gdy wygląd i próżność gra pierwszą rolę w naszym życiu. Nie mówię, że to jest dramatycznie złe, skądże! Lecz czy nie wydaje się Wam, moje drogie rybaszki, że współczesny świat serwuje nam odgrzewane burgery w zbyt dużych ilościach?
Co czujecie, gdy marzycie? Gdy wymyślacie nowe, wspaniałe krainy, pomysły, patenty? Może jestem, dziwna, ale w moim przypadku, kiedy tworzę, czuję jak dookoła mnie tworzy się lekka, jedwabista, kojąca zmysły mgiełka, która delikatnie muska moją skórę, jakby zapraszając mnie do dalszej zabawy w świecie, do którego nie dojadę autobusem, tramwajem, czy pociągiem. Ba, nawet samolot czy rakieta nie jest w stanie mnie tam zabrać! Tylko mój własny umysł, dusza jest w stanie mnie tam zaprowadzić. Nie żaden pojazd czy nawet moje własne stopy, o nie. By się tam dostać, by przejść przez bramę dzielącą Rzeczywistość i Wyobraźnię nie muszę ruszać się z miejsca. Czyż to nie piękne?
Lecz wejście do Wyobraźni nie jest równoznaczne z przekroczeniem progu mieszkania Kreatywności. Nasza droga córa swoją chatkę z piernika, willę z basenem tudzież pałacyk posiada w wyimaginowanej krainie, nie na odwrót.
Moje drogie rybaszki, tak sobie właśnie uświadomiłam... Na podstawie niektórych (jeśli nie wszystkich) moich wpisów można spokojnie wysłać by mnie na leczenie psychiatryczne. Jednak przecież
"Nullum magnum ingenium sine mixtura dementiae fuit" - Nie było wielkiego geniuszu bez domieszki szaleństwa... Tak, wiem, chyba sobie schlebiam. To okropnie nieskromne i narcystyczne, wybaczycie mi?
A właśnie, właśnie! Ostatnio mądrościami łacińskimi strzelam jak z rękawa, a w ostatnij notce (kiedy to było...) obiecałam buzakia temu, kto wie, co znaczy "Amo te, ama me".
Tam taratam! Kocham Cię, kochaj mnie. Urocze, prawda?
A oto obiecany buziak dla Margot ;*
Takim dość sympatycznym (tak sądzę :)) obrazkiem się z Wami żegnam, oczywiście nie na zawsze. Trzymajcie się i dajcie znać, co u Was :)