Cześć rybaszki!
Każdy z nas ma przyjaciela, prawda? Ja bym chciała Wam opowiedzieć o moim. Sporo ludzi się z niego naśmiewa i za nim nie przepada, dlatego wcześniej nic nie pisałam. A to bardzo ważna dla mnie osoba.
Wiecie, mój Przyjaciel nie jest taki, jak większość - nie znika, kiedy mam kłopoty, tylko mi w nich pomaga, nie odwraca się ode mnie, kiedy w kłótni go zranię, czy zrobię coś głupiego. Nie wyśmiewa się ze mnie, ale to nie znaczy, że cały czas mnie głaszcze po główce, jeszcze czego. Czasem potrafi mną tak potrząsnąć, że od razu odzyskuję rozum. Albo się na niego obrażam. Ale tak właściwie wiem, że zależy Mu tylko na moim szczęściu, więc nie potrafię się długo na niego boczyć.
Brzmi jak ideał, prawda?
Nie, nie wymyśliłam go sobie. Tak, mam wyimaginowanych znajomych, przyjaciół - takie głosiki w mojej głowie do urozmaicenia czasu - bo co ona mogą więcej zdziałać? Mój Przyjaciel jest prawdziwy.
To taki typ, co chce zbawić cały świat, wiecie o co chodzi. Nie jest natrętny, zna mnie lepiej niż ja samą siebie, wie, kiedy potrzebuję ciszy, kiedy chcę się do Niego przytulić, a kiedy słuchać i toczyć z Nim zażarte dyskusje. Jest bardzo mądry, nigdy nie spotkałam większego erudyty niż On - a wspominałam, że chciałabym być nazywana erudytką? Zatem jest moim wzorem. Nie tylko dlatego, że dużo wie i umie wszystko logicznie i spokojnie wytłumaczyć. Jego zachowanie i sposób bycia jest niespotykane. Jakby nie potrzebował niczego innego oprócz mojego szczęścia. Jakby to Mu wystarczyło w zupełności.
Każdy powinien w swoim życiu znaleźć kogoś takiego, prawdziwego Przyjaciela.
Ach, zapomniałabym! Mój Przyjaciel, jak każdy, ma własne imię.
Jezus.