Witajcie!
Czasami są takie dni, albo nawet krótkie, ulotne chwile, gdy jesteście pewni, że wystarczy się odezwać by dostać słowotoku, który będzie niczym Niekończąca się Opowieść. Bójcie się, moje drogie rybaszki, gdyż nastała ta straszliwa chwila.
Never ending story czas zacząć!
Nie da się nie zauważyć, iż jestem osobą piszącą to, co akurat mi "ślina na język przyniesie" kolokwialnie mówiąc. Tak właściwie, to całe moje teksty można nazwać jednym wielkim kolokwializmem, tak, tak. Piszę to co myślę, a nie myślę używając pięknego, poetyckiego języka, choć bardzo bym chciała. W ostatni weekend miałam przyjemność słuchać wykładu pewnej autorki (nazwiska nie pamiętam, z resztą ta informacja i tak by nic nie wniosła do tekstu) i tym, co w całym jej monologu najbardziej mnie zafascynowało nie była poruszana tematyka, a jej język. Sposób, w jaki się wypowiadała - oczywiście używała mowy potocznej, a jakżeby inaczej! Po prostu bardzo miło jest posłuchać od czasu do czasu (przydałoby się zdecydowanie częściej!) osoby, która mówi po polsku, a nie "po polskiemu".
Właśnie zauważyłam coś interesującego. Prowadząc tego bloga, mam możliwość dokonania autoanalizy, spojrzenia na siebie z pewnego dystansu. Mogę zatem wyciągać wnioski. Ale najpierw muszę czytać ze zrozumieniem, to chyba nie stanowi problemu. Następnie, mogę zweryfikować błędy, oraz dostrzec pewne tendencje, predyspozycje. Czyli, krótko mówiąc, w ten sposób poznaję siebie. To wspaniałe, niemalże magiczne.
Wydaje mi się, że jeśli chce się dobrze robić cokolwiek trzeba najpierw zapoznać się z samym sobą, a odnoszę wrażenie, że mało kto zna siebie tak prawdziwie. A może tylko mam jakieś omamy i jestem dziwna? Cóż, każdy jest wariatem na swój sposób. Jakakolwiek by nie była moja odmienność, niezbyt mi to przeszkadza.
Natomiast większość społeczeństwa ucieka od odmienności, a jeśli godzi się na jakąś "inność" to tylko taką, która została w jakiś sposób wypromowana, ot, idą utartą ścieżką. Nie zaproponują niczego nowego, fantastycznego, eterycznego, tylko sięgną po parę schematów i wybiorą ten, który najbardziej im odpowiada. Oczywiście nie chcę uogólniać, a tym bardziej nie chcę, by ktokolwiek z Was, moje drogie rybaszki poczuł się urażony, dotknięty.
Ja sama nie uchodzę, ani nie uważam się za Osobę Twórczą, co najwyżej za Osobę Poszukującą Piękna. A Pięknem jest Twórczość.
Jednakże moja aktualna pozycja, w hierarchii Eterycznego Świata w zupełności mi wystarcza. Szukanie, ciągłe dążenie do Ideału, do Perfekcji daje ten dreszczyk emocji, to uczucie lekkości, tą adrenalinę! Lecz nieudolne poszukiwania przynoszą Melancholię, Nostalgię, Apatię. To dobre siostry, lecz tylko na chwilę, przydają się, gdy brakuje tchu, choć niekiedy potrafią być bezlitosne i zamiast pomóc wypłynąć na powierzchnię Jeziora Topielców ciągną na dno.
Nie przeszkadzają Wam moje wieczne personifikacje? Nazywanie obszarów Wyobraźni w sposób jak najbardziej plastyczny, namacalny? Gdy piszę, uświadamiam sobie, że sama tak właściwie jeszcze siebie nie znam.
Macie swoje ulubione słowo? Słowo, które Was opisuje, albo, które chcielibyście, by Was opisywało, rybaszki? Rozumiecie, o co mi chodzi? Czasami ciężko mnie zrozumieć, przepraszam. Po prostu kocham słowa. A zwłaszcza to jedno - Eteryczność.